71f0997a-97fd-4168-8bdd-10038f3ce58d-parasite-hero[1]

WNĘTRZA FILMOWE BONG JOON-HO „PARASITE”

Kolejny raz mój ulubiony „ELEKTRONIK” skusił mnie przedpremierą. I oczywiście kolejny poranek miałem pełen przemyśleń. Dwa tygodnie temu z Almodovarem zabrał mnie w świat koloru, klimatycznych ciepłych wnętrz, nietuzinkowej estetyki, lokalnej hiszpańskiej kultury przejawiającej się każdym obrazie filmowym, spontanicznym designem naładowanym miłością. Wczorajszym filmem „PARASITE” BONG’a JOON-HO „kolega z ulicy Zajączka” sprowadził mnie mocno na ziemię, postawił na baczność, pokazał Świat prawdziwy, rozbawił, pogroził palcem, przestraszył by na koniec zostawić mnie z myślami, które błąkają się burzliwie w mojej głowie.

Jednym z głównych aktorów filmu jest modernistyczna willa. Stoi na wzgórzu w luksusowej dzielnicy koreańskiego miasta. Gdyby dziś FRANK LLOYD WRIGHT z MIESE’m VAN DER ROHE zaprojektowali dom dla zamożnego młodego szefa korporacji to zapewne tak by wyglądał. Wielka otwarta przestrzeń, światło, duża komfortowa kuchnia z jadalnią na poziomie o 3 schody wyżej niż salon. Szary kamień na elewacji i na ścianach wnętrza połączony z drewnianymi wykończeniami i teak’owym sufitem. Proste schody które są obecne w przestrzeni ale jej nie dominują, jedynie wskazują kierunki komunikacji. W salonie olbrzymia szklana ściana wyglądająca trochę jak wielki ekran telewizora z włączonym LANDSCAPE CHANNEL, w którym obrazem jest idealnie zaprojektowany minimalistyczny ogród. FORM FOLLOWS FUNCTION i LESS IS MORE w pigułce.

W pierwszym momencie dom zachwyca ale w miarę jak reżyser poznaje nas z nim bardziej dochodzimy do wniosku że coś jednak jest nie tak. Jest z nim trochę z jak z George’m Lazenby w roli agenta 007 – był tak przystojny, perfekcyjnie ubrany grzeczny i poprawny że nie przekonał jako James Bond. Modernistyczna willa z „PARASITE” jest tak doskonała, piękna i bezbłędnie zaprojektowana, że nie przekonuje jako mieszkanie. Jest bezduszna, pozbawiona pierwiastka osobistego, lokalnej sztuki i kultury. Jej mieszkańcy są jak marionetki włożone w przestrzeń która do nich nie pasuje, gdzie nawet zdjęcia ze ślubu i sposób spędzania czasu zapożyczone są z innej kultury. Filozofia LESS IS MORE zabrnęła tu o krok za daleko.

Ale Wiecie, że chyba BONG JOON-HO zrobił to z premedytacją! Zadrwił sobie z Naszej fascynacji luksusem i nowoczesnością, przy jednoczesnym odwracaniu się od kultury miejsca w którym mieszkamy. Pokazał dom uniwersalny, globalny – dobry dla każdego mieszkańca Świata ale zupełnie pozbawiony duszy. Mnie utwierdził w tym, że czym mniej nas, w przestrzeni w której żyjemy tym mniej szczęśliwy wydaje być się nasz dom. W „PARASITE” szczęśliwsi, są ludzie żyjący na marginesie godnego życia, którzy nie zatracili swoich korzeni.

Film  musicie wpisać na listę / obowiązkowe /! BONG JOON-HO budując kontrasty potrafi rozśmieszyć tylko po to żeby zaraz potem kazać nam mocno chwycić się fotela kinowego. W niemal dosłowny sposób przestrzega przed nadmierną fascynacją amerykańskością budując puentę, która zostaje nam w umysłach na wiele dni. Film jest egzotyczny i prawdziwy, jest połączeniem Hitchcocka i Tarantino. BONG JOON-HO drwi sobie z uzależnienia od naszych nieodłącznych personalnych zabawek i pokazuje jak skutecznie terroryzować nimi rzeczywistość i powiem szczerze – od dziś jest on dla mnie mistrzem suspensu XXI wieku.

Pójdźcie na ten film koniecznie, zobaczcie jak wygląda nowoczesność bez duszy i mieszkanie w suterenie pełne energii. Przygotujcie się na wiele zaskoczeń estetycznych. I najważniejsze nie planujcie tylko pójdźcie! Plany nie zawsze wychodzą

Do usłyszenia

Piotr Szumacher

Tags: No tags

Comments are closed.